BYLIŚMY W SOPLICOWIE...


POWRÓT | Opis Soplicowa | Opowiadanie Beaty | Opowiadanie Bartka

Bartek Burlaga z klasy 2A gimanzjum

... piękny, biały domek, z ogrodem pełnym kwiatów i drzew, podwórze z kurami i tych miłych ludzi z ich dziwnymi, jak na mój gust, pomysłami.Pewnego sierpniowego dnia posłaniec przyniósł mi zaproszenie do Soplicowa. Mój stary przyjaciel, Sędzia, nie domagał ostatnio, więc kazałem co żywo konie zaprzęgać i ruszyłem w drogę. Podróż to kilkudniowa, to też zatrzymywałem się na nocleg w przydrożnych zajazdach i karczmach, by i konie odpocząć mogły. Mijałem wozy pełne siana po żniwach i chłopów pracujących na roli. Zbliżałem się już do Soplicowa, gdy zaskoczyła nas burza i mój powóz grzązł w błocie. W oddali widać było chłopskie chaty, z kominów których unosił się dym.

Nagle dostrzegłem wrota wysokie, do których podchodził stary klucznik. Nie zważając na strugi deszczu, skłonił się nisko, przykładając w powitalnym geście rękę do piersi. Minąłem stojące u bramy olbrzymie stare dęby i oczom moim ukazał się dworek Sopliców. Piękna drewniana konstrukcja na kamiennej podmurówce, z łamanym, krytym gontem dachem przycupnęła między wielkimi, starymi lipami. Wokół dworku roztaczał się widok na daleką, jarami i lasami urozmaiconą okolicę. W obrębie obejścia znajdował się spichlerz opatrzony podcieniami i gankiem, lamus z niewielką, arkadową galeryjką, a dalej kurnik, chlew i stodoła. Podwórze całe było chruścianym płotem ogrodzone.