21. marca 2013 roku uczniowie z Motylego Wolontariatu uczestniczyli w pierwszym w dziejach Dniu Motyla. Była to pierwsza akcja, w której wzięli udział. Zachęceni przez panią Barbarę Grochal, koordynatora wolontariatu hospicjum, i panią Annę Bandyk, nauczycielkę historii i wos, opiekunkę szkolnego koła wolontariatu, wyruszyli na Stary Rynek. W ten Dzień Wrażliwości zachęcali ludzi do wpłacania pieniędzy dla Marysi zbierającej na protezę ręki.

Kliknij, by zobaczyć galerię zdjęć z tego wydarzenia...

Ze szkoły wyszliśmy jeszcze przed dwunastą. Wszyscy opatuleni szalikami i gotowi do zmierzenia się z pierwszą ważną misją, do której przygotowania trwały tygodniami. Nie wiem jak inni, ale ja spędziłam wiele godzin nad materiałami, wiążąc wstążki żółte, zielone, białe, niebieskie i różowe. Po co? Dla Marysi oczywiście. Dla jej ręki, dla jej normalnego życia. Większość czasu, który spędziliśmy na przystanku, czekając na tramwaj, przypatrywałam się ludziom. Maks i reszta dziewczyn z pierwszej klasy sprawiali, że Zuzia i pani Bandyk śmiały się nieustannie, a czekający na przystanku patrzyli na nas z zdziwieniem i pewnym powątpiewaniem czy na pewno jesteśmy Ziemianami.

Na kurtkach, szalikach i czapkach mieliśmy motyle. Gdy zmierzaliśmy w pośpiechu na Stary Rynek, z daleka wypatrzyła nas pani z aparatem z Głosu Wielkopolskiego i podeszła do nas z uśmiechem, robiąc zdjęcia. Na miejsce przyszliśmy nieco spóźnieni, ale nadrobiliśmy to później. Natychmiast rozbiegliśmy się we wszystkie strony, nie słuchając pani Bandyk, która chciała mieć wszystkich na oku. Pierwsze kroki były najtrudniejsze, przynajmniej dla mnie. Po piętnastu minutach zauważyłam pewną prawidłowość: po ośmiu „Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowany” następowało „ Naprawdę? Pieniążki można wpłacać na konto Marysi, tak?”. Zwykle po czwartym „nie, dziękuję”, przestawałam wierzyć w ludzkość. Na szczęście, pojawiali się różni ludzie, którzy pomagali mi odzyskiwać nadzieję, że może jeszcze świat uda się zmienić – starsza pani odpowiedziała poetycko na nasze „Chcemy pomóc Marysi”, niemieckie małżeństwo przyjęło z uśmiechem moje „Today is a Butterfly Day!”, a malutka dziewczynka uśmiechała się do mnie i Zuzi, zwracając uwagę swojej mamy, która z chęcią wzięła ulotkę i motylka z materiału.

Zostaliśmy miło przyjęci przez panią z sekretariatu z poznańskiego oddziału Biblioteki Kórnickiej, która zgodziła się powiesić plakat o Marysi. Na TVP.Poznań w tle reportażu o Dniu Motyla pojawiły się części naszych wolontariuszy i tym samym dziewczyny spełniły swoje marzenie o sławie.

Mimo, że to był pierwszy dzień wiosny, moje palce skostniały już po pół godzinie. Miliony razy okrążyliśmy rynek, tysiące ludzi minęło nas z obojętnością albo z bezbarwnym i zimnym „nie mam czasu”, materiałowych motyli nie ubywało, a czas wlókł się niemiłosiernie. Ale… nigdy nie wolno się poddawać! W drodze powrotnej i na przystanku Maks, Wiktoria i Emi prezentowali plakaty przechodzącym i przejeżdżającym ludziom. W bardzo, bardzo, bardzo zatłoczonym tramwaju rozdaliśmy ostatnie motyle. Ostatkiem sił, na ostatnich metrach ogłaszaliśmy przechodniom Dzień Motyla. Zmęczeni i zziębnięci zdołaliśmy dotrzeć do szkoły. Ale było warto!!!

AK

 

Bądź obecny. Są takie chwile, kiedyś czyjaś pomocna dłoń jest niezbędna, czyjaś obecność jest ratunkiem, ·wybawieniem, otuchą, pocieszeniem. Jak dobrze, że jest ktoś, do kogo możesz zwrócić się o pomoc. Jak dobrze, że ty jesteś, by komuś przyjść z pomocą, po prostu przy nim być, gdy tego potrzebuje. Jak dobrze, że jesteś …

Małgorzata Stolarska