BYLIŚMY W SOPLICOWIE...


POWRÓT | Opis Soplicowa | Opowiadanie Beaty | Opowiadanie Bartka

Wokół dworku roztaczał się widok na daleką, jarami i lasami urozmaiconą okolicę.W tej chwili otworzyły się boczne drzwi i wszedł Wojski z Tadeuszem. Zobaczywszy mnie, zaczęli się kłócić. Wtem Sędzia odchrząknął i powiedział:

- Jesteśmy już w komplecie, możemy więc siadać do stołu.

Na to stwierdzenie każdy z obecnych się ucieszył i czym prędzej usiadł, utrzymując porządek według urzędu, płci i wieku. W czasie uczty widziałam wiele ciekawskich spojrzeń kierowanych w moją stronę, lecz nikt nie odważył się mnie o nic spytać. "I dobrze" - myślałam. Przystąpiono do omawiania jakiegoś polowania. Najpierw mnie to nie interesowało, ale w pewnej chwili zaczęłam bardzo uważnie słuchać.

- ...oczywiście, że kobiety idą z nami.

- Oszalał pan, panie Wojski? Przecież nigdy tak nie robiliśmy! To się może źle skończyć.

- Panie Sędzio, niech się przypatrują z daleka razem z młodzieżą, nic im się nie stanie, zapewniam pana.

- Wszystkie kobiety zabralibyśmy ze sobą?

- Oczywiście. Tę dziewczynę, którą pan przyprowadził, również.

- No cóż, jak pan chce. Ale niech pan pamięta, ja pana ostrzegałem!

- Cieszę się, że się pan ze mną zgadza - zakończył Wojski i wstał. Wszystkie szmery ucichły. Zwiesiłam głowę. "Boże - myślałam - ja mam uczestniczyć w polowaniu? To będzie straszne! A może nikt się nie zgodzi? Oby!" W tym czasie Wojski przedstawił plan polowania. Ku mojemu zaskoczeniu i przerażeniu wszyscy się ucieszyli i wyrazili chęć pójścia na łowy. No to pozostało mi jedno. Uciekam! Tylko dokąd? - myślałam gorączkowo. Wszyscy już zaczęli wstawać i szykować się na polowanie. Ucieszyłam się i, wykorzystując zamieszanie, uciekłam przed dworek. Nie zatrzymując się, przebiegłam jeszcze kawałek i dopiero gdy byłam pewna, że nikt mnie nie goni, zatrzymałam się i odetchnęłam. "Całe szczęście, że udało mi się stamtąd uciec! Ja i polowanie - niezłe połączenie!". Na myśl o tym wybuchnęłam śmiechem. Ale szybko spoważniałam. Wszystko pięknie, tylko jak ja się stąd wydostanę? Zaczęłam panikować. Mam tu już zostać na zawsze? Nigdy! Co mam zrobić, żeby wrócić? Usiadłam pod drzewem i zaczęłam myśleć. Nawet nie zauważyłam, jak minęły dwie godziny. Doszłam do wniosku, że należy się ruszyć spod tego drzewa, bo ktoś mnie zauważy i nowe kłopoty gotowe. Wstałam i już miałam iść, gdy usłyszałam strzały. Wyraźnie zbliżały się w moją stronę. "O Boże - jęknęłam - to pewnie Sędzia z gośćmi! Ja to mam szczęście!" Zaczęłam biec na oślep. Byle prosto i byle dalej od nich! Po półgodzinnym biegu pomyślałam, że jestem już bezpieczna.